Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi zapowiedziało, że poprze objęcie całoroczną ochroną pięciu gatunków ptaków łownych – ale nie za darmo. Resort rolnictwa stawia warunek: w zamian za zgodę na nowe przepisy chce zniesienia obowiązującego od 2001 r. moratorium na odstrzał łosi. Propozycja natychmiast wywołała gorącą dyskusję, bo w grę wchodzi kompromis, który trudno zaakceptować zarówno przyrodnikom, jak i myśliwym.
Od stycznia 2026 r. całoroczna ochrona obejmie: łyskę zwyczajną, głowienkę zwyczajną, czernicę, jarząbka zwyczajnego i słonkę zwyczajną. Zdaniem Ministerstwa Klimatu i Środowiska, populacje tych gatunków są zbyt nieliczne, by uzasadniać dalsze polowania, a ich eliminacja z listy gatunków łownych nie wpłynie na gospodarkę rolną.
Pierwotnie planowano objąć ochroną siedem gatunków, w tym krzyżówkę i cyraneczkę. Silny sprzeciw środowisk łowieckich i polityków PSL sprawił jednak, że kompromis ostatecznie objął pięć.
Szef resortu rolnictwa, Stefan Krajewski, przypomina, że w 2001 r. w Polsce żyło około 1000 łosi, a dziś ich liczba przekracza 40 tysięcy. Według niego, nadmierna populacja tych zwierząt prowadzi do poważnych strat w uprawach i licznych wypadków komunikacyjnych, często tragicznych w skutkach.
Dlatego MRiRW uważa, że czas zakończyć 24-letni okres ochrony i ponownie dopuścić polowania na łosie – choćby w formie czasowego i limitowanego odstrzału.
Propozycja „ptaki za łosie” to dla wielu ekspertów kontrowersyjny sygnał, że ochrona przyrody staje się przedmiotem politycznego targu. Resort klimatu mówi o ważnym kroku naprzód w ochronie awifauny, ale nie kryje, że nie chce łatwo zgodzić się na odstrzał łosia – gatunku, który jeszcze dwie dekady temu balansował na granicy przetrwania.
W praktyce oznacza to, że negocjacje między MRiRW a MKiŚ dopiero się rozpoczynają. Jedno jest pewne: decyzja w tej sprawie nie będzie łatwa, bo stoi za nią zarówno presja rolników i myśliwskie lobby, jak i oczekiwania obrońców przyrody.






