20 września 2025 roku w Namysłowie (woj. opolskie) policja zatrzymała dwóch myśliwych – 32- i 51-latka z województwa wielkopolskiego – którzy podczas polowania zastrzelili cztery łabędzie. Według ustaleń funkcjonariuszy mężczyźni mieli być ostrzegani przez innych uczestników, że strzelają do ptaków objętych ochroną. Ostrzeżenia zignorowali. Później tłumaczyli się pomyłką, twierdząc, że wzięli łabędzie za gęsi. Obaj przyznali się do winy, jednak odmówili składania dalszych wyjaśnień. Za zabicie przedstawicieli gatunku chronionego grozi do 3 lat więzienia.
Sprawa z Opolszczyzny nie jest odosobniona. Badania przyrodników wskazują, że nawet co trzeci ptak zabijany w trakcie polowań należy do gatunków chronionych. Choć przepisy są jednoznaczne, w praktyce takie przypadki zwykle nie kończą się surowymi karami. Zdarza się, że traktowane są jako „pomyłki”, a odpowiedzialność myśliwych rozmywa się w proceduralnych niejasnościach.
Zachodniopomorskie też ma swoje doświadczenia
Podobne sytuacje odnotowano również na Pomorzu Zachodnim. Nad jeziorem Miedwie dochodziło do polowań, w których udział brali włoscy myśliwi. Strzelali oni do ptaków objętych ochroną, w tym do gatunków zagrożonych wyginięciem. I mimo dużego szumu medialnego wokół tej sprawy, skończyło się bez realnych konsekwencji dla sprawców.
Przyrodnicy zwracają też uwagę na sytuację na Międzyodrzu. To wyjątkowy obszar wodno-błotny, gdzie regularnie pojawiają się rzadkie gatunki ptaków. Jak podkreślają eksperci, myśliwi w tym rejonie nierzadko polują nie po to, by pozyskać mięso czy trofeum, lecz dla samego aktu zabijania. Zdarza się, że zastrzelone ptaki pozostawiane są w wodzie lub na łąkach – bez żadnego wykorzystania, porzucane jak zbędny odpad.
Kultura polowania czy bezkarne zabijanie?
Przykłady z Namysłowa, Miedwia czy Międzyodrza każą postawić pytanie, gdzie kończy się tradycja łowiecka, a gdzie zaczyna się czysta bezkarność. Obowiązujące prawo dopuszcza polowania, ale równocześnie nakłada obowiązek szczególnej ostrożności i poszanowania przyrody. Gdy jednak niemal jedna trzecia ofiar polowań to gatunki chronione, trudno mówić o jednostkowych „pomyłkach”.
Martwe łabędzie dryfujące po wodzie, czaple porzucone w trzcinach czy kaczki leżące na łąkach nie są przypadkiem – to obraz systemu, który zamiast chronić przyrodę, pozwala ją bezkarnie niszczyć. Dopóki winni będą zasłaniać się „pomyłką”, a państwo będzie przymykać oko, polska przyroda będzie ginąć nie z powodu katastrof naturalnych, lecz z ludzkiej arogancji i obojętności.






