We Włoszech przyjęto prawo, które przewiduje kary do dwóch lat więzienia za blokowanie ulic lub torów kolejowych w ramach protestów. Choć na razie przepisy te obowiązują tylko tam, dyskusja o podobnych rozwiązaniach coraz częściej pojawia się także w Polsce. Powodem są akcje aktywistów klimatycznych, którzy od wielu miesięcy stosują taktykę blokad w największych miastach.
Na warszawskich ulicach mieszkańcy i kierowcy byli świadkami protestów Ostatniego Pokolenia, które sparaliżowały m.in. most Poniatowskiego i trasę S8 w godzinach szczytu. Uczestnicy siadali na jezdni lub przyklejali się do asfaltu, zmuszając setki kierowców do postoju. Podobne blokady organizowane były także przy dużych galeriach handlowych. Zdarzało się, że w korkach utknęły karetki i autobusy komunikacji miejskiej, co wywoływało ogromne emocje wśród pasażerów i opinii publicznej.
Dotąd w Polsce takie działania kończyły się najczęściej interwencją policji, przewiezieniem protestujących na komisariat i grzywnami. Kodeks wykroczeń przewiduje bowiem możliwość kar finansowych, ale nie więzienia. Coraz częściej pojawiają się jednak głosy, że obecne przepisy są zbyt łagodne i nie nadążają za nowymi formami obywatelskiego nieposłuszeństwa. Z drugiej strony organizacje ekologiczne argumentują, że to właśnie drastyczne akcje przyciągają uwagę do problemów klimatycznych, a zaostrzenie prawa ograniczyłoby prawo do protestu.
Włoski scenariusz pokazuje, że nawet w państwach demokratycznych można wprowadzić przepisy traktujące bierny opór jako przestępstwo. Tam blokowanie ulic w pojedynkę kończyć się może miesiącem więzienia, a w przypadku grupowej akcji – nawet dwuletnią odsiadką. Krytycy nazywają to atakiem na wolność zgromadzeń, zwolennicy – koniecznym krokiem wobec coraz bardziej uciążliwych i ryzykownych blokad.
Czy podobne rozwiązanie może zostać wprowadzone w Polsce? Po kolejnych protestach klimatycznych w Warszawie i innych miastach pojawiają się już sugestie polityków, że przepisy powinny być zaostrzone. Włoski przykład może być więc traktowany jako sygnał ostrzegawczy – jeśli blokady ulic i torów będą się powtarzać, także w Polsce aktywiści mogą stanąć przed sądem nie za wykroczenie, lecz za przestępstwo zagrożone karą więzienia.






