Bez względu na polityczne barwy, polscy politycy nie mają problemu z wydawaniem publicznych pieniędzy na prywatne przedsięwzięcia. Doskonałym przykładem jest Pogoń Szczecin – prywatna spółka, której długi sięgają 50 milionów złotych, a mimo to miasto oraz politycy z różnych ugrupowań zastanawiają się nad wsparciem jej publicznymi środkami. Takiej pomocy nie mogą jednak oczekiwać inni przedsiębiorcy, którzy również zmagają się z trudnościami finansowymi.
Choć Pogoń Szczecin jest prywatnym biznesem, władze miasta i politycy nie chcą traktować jej wyłącznie jako firmy i szukają usprawiedliwiania, tłumacząc, że to element sportowego dziedzictwa, który powinien być wspierany.
– Zgoda, że jest to prywatna spółka. Ale z drugiej strony jest to sport. A zadaniem miasta oraz państwa jest wspieranie sportu. Myślenie tylko w kategoriach prywatnej firmy w kontekście Pogoni jest nie do końca słuszne – komentuje radny miejski Krzysztof Romianowski z PiS.
Taka narracja jest wygodna dla polityków, którzy z jednej strony twierdzą, że wspierają sport, a z drugiej – przekazują publiczne pieniądze na ratowanie źle zarządzanego biznesu. Pogoń Szczecin nie jest wyjątkiem – podobne sytuacje można zaobserwować w całym kraju, gdzie politycy, niezależnie od opcji, wykorzystują spółki Skarbu Państwa oraz budżety miejskie do wspierania wybranych klubów.
Nie jest tajemnicą, że sponsoring sportowy ze strony spółek Skarbu Państwa często bywa wykorzystywany do rozszerzania politycznych wpływów. Chociaż od lat pojawiają się pomysły, by spółki Skarbu Państwa nie sponsorowały klubów sportowych, to na planach się kończy – bo politykom jest to na rękę.
Od kilku dni mówi się, że z Pogonią nadal chce współpracować Spółka Skarbu Państwa – Zarząd Morskich Portów Szczecin i Świnoujście. Czy takie wsparcie zadłużonej firmy ma sens? Co zyska spółka, będąc sponsorem Pogoni? Trudno przypuszczać, by taka inwestycja przyczyniła się do zwieszenia przeładunku w portach Pomorza Zachodniego, natomiast gdyby takie środki przeznaczyć na rozbudowę tych portów, to niewątpliwie szanse na rozwój gospodarczy regionu byłby większy.
W teorii sponsoring może mieć sens, ale w praktyce pieniądze publiczne są często wykorzystywane tam, gdzie politycy chcą zbić kapitał wyborczy. To dlatego wsparcie dostają głównie te kluby, które są popularne wśród lokalnej społeczności – tam, gdzie politycy liczą na głosy.
– Spółki Skarbu Państwa czy spółki miejskie mogą sponsorować sport. Pod warunkiem, że im się to opłaca. W ramach sponsoringu partner może otrzymać wiele ważnych dla niego usług. Mówię tu choćby o ekwiwalencie reklamowym, możliwości umieszczenia logo na koszulkach czy bandach wokół boiska, możliwości wzięcia udziału w specjalnych prestiżowych wydarzeniach robionych przez klub i zaproszenie na niego swoich biznesowych partnerów. Sądzę, że na przykład dla Orlenu czy Totolotka wchodzenie w sportowy sponsoring to dobra okazja do promocji swoich produktów i marki – tłumaczy radny miejski Wojciech Dorżynkiewicz z Koalicji Obywatelskiej. – Oczywiście sponsoring powinien być uzasadniony ekonomicznie i przemyślany – dodaje.
Kto naprawdę traci?
Czy Orlen, Enea czy inne spółki Skarbu Państwa naprawdę potrzebują takiej promocji? Czy jeśli nie sponsorowałyby lokalnych klubów, straciłyby klientów? To wątpliwe. Pieniądze, które są wydawane na wspieranie klubów, mogłyby zostać przeznaczone na znacznie bardziej potrzebne cele, jak chociażby faktyczny rozwój sportu wśród dzieci (choćby w szkołach) czy wsparcie budżetu państwa w zakresie ochrony zdrowia.
Politycy jednak wciąż wolą wykorzystywać pieniądze podatników do celów, które – jak może się wydawać – służą tylko zbijaniu politycznego kapitału. Dopóki to się nie zmieni, dopóty prywatne kluby sportowe będą mogły liczyć na wsparcie, którego inni przedsiębiorcy nigdy nie dostaną. tymczasem w Polsce istnieje wiele innowacyjnych i perspektywicznych przedsiębiorstw, które mogłyby stanowić siłę napędową gospodarki i przyczyniać się do wzrostu PKB, gdyby otrzymały wsparcie i inwestycje. Niestety, środki publiczne są przeznaczane na ratowanie prywatnej Pogoni Szczecin, co jest w istocie zmarnowanymi pieniędzmi, które nie przyczyniają się do realnego rozwoju kraju. Gdyby te środki zostały skierowane na wsparcie nowoczesnych firm, mogłyby one stworzyć nowe miejsca pracy, zwiększyć konkurencyjność Polski na rynkach międzynarodowych i generować długofalowe korzyści dla kraju.






