Po blamażu w pierwszej kolejce PKO Ekstraklasy, kiedy to Pogoń Szczecin przegrała aż 1:5 z Radomiakiem, Portowcy w drugiej serii spotkań rozgromili Motor Lublin 4:1. Mecz z Bruk-Betem Termaliką miał dać odpowiedź na pytanie: czy Pogoń w tym sezonie będzie walczyła o najwyższe cele?
W trzeciej serii gier, podopieczni Roberta Kolendowicza stanęli przed kolejnym wyzwaniem – na wyjeździe zmierzyli się z Bruk-Betem Termaliką Niecieczą. Pierwsza połowa jednak pokazała, że forma Pogoni wciąż pozostawia wiele do życzenia. Do przerwy Portowcy przegrywali 1:0, a styl gry znów nie przekonywał.
Już w 1. minucie meczu kibice z niepokojem przecierali oczy – Kamil Grosicki, najbardziej doświadczony zawodnik Pogoni, zobaczył żółtą kartkę za niepotrzebny faul łokciem. To ustawiło ton gry – nerwowy, chaotyczny i pozbawiony pomysłu ze strony gości.
Bruk-Bet nie przestraszył się faworyta. W 16. minucie Jesus Jimenez był bliski otwarcia wyniku – po świetnym prostopadłym podaniu minął Danijela Loncara i przelobował Krzysztofa Kamińskiego. Piłka zmierzała do siatki, ale w ostatniej chwili wybił ją z linii bramkowej Marian Huja, ratując Pogoń przed stratą gola. Dwie minuty później goście dopięli jednak swego. W 18. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego obrońca Arkadiusz Kasperkiewicz wpakował piłkę do siatki z bliskiej odległości. Cała defensywa Pogoni – od Kamińskiego po Koutrisa – zareagowała zbyt pasywnie. Bruk-Bet objął prowadzenie 1:0.
W dalszej części pierwszej połowy mecz nie nabrał tempa. Pogoń starała się atakować, ale robiła to bez przekonania, schematycznie, często z błędami w rozegraniu. Brakowało dokładności i lidera, który pociągnąłby grę do przodu. Beniaminek z Niecieczy grał mądrze, spokojnie, bronił się uważnie i szukał kolejnych okazji po kontrach.
Do przerwy wynik się nie zmienił a fani Pogoni zadawali sobie pytanie: czy Portowcy zdołają odwrócić losy tego meczu?
Trzy zmiany na ratunek
W przerwie sztab Pogoni zdecydował się na potrójną zmianę. Z boiska zeszli Leonardo Koutris, Adrian Przyborek i Patryk Paryzek. W ich miejsce pojawili się: Leonardo Borges, Mor Ndiaye oraz Musa Juwara. Trener Gustafsson chciał wzmocnić każdą formację i przyspieszyć grę – i trzeba przyznać, że efekt był widoczny… przynajmniej przez chwilę.
Pogoń ruszyła do ataku z większym zaangażowaniem. W 59. minucie piłka znalazła się w siatce Bruk-Betu – niestety, tylko na moment. Sędzia anulował bramkę dla Portowców.
Na szczęście dla Pogoni, co się odwlecze, to nie uciecze. W 68. minucie kapitan zespołu, Kamil Grosicki, wyrównał po świetnej akcji Fredrika Ulvestada. Norweg wykazał się spokojem i siłą w polu karnym rywala, zdołał odegrać do Grosickiego, który precyzyjnym, płaskim uderzeniem umieścił piłkę w narożniku bramki.
Obie drużyny w końcówce próbowały jeszcze rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść, ale z każdą minutą brakowało im zarówno energii, jak i kreatywności. Tempo spadło, pojawiły się niedokładności, a spotkanie nie porywało. Portowcy niby chcieli, ale nie potrafili.
Remis z Niecieczą to wynik, który Pogoń musi potraktować jako sygnał alarmowy. Styl gry wciąż nie przekonuje, a gol zdobyty w drugiej połowie to zdecydowanie za mało jak na ambicje szczecińskiego zespołu.






