Kontrole przeprowadzone przez straż pożarną i nadzór budowlany pokazały skalę problemu z obroną cywilną w Polsce. Spośród blisko czterech tysięcy obiektów zgłoszonych przez samorządy jako miejsca, gdzie w razie zagrożenia mogliby schronić się mieszkańcy, jedynie niecały tysiąc ma szansę zostać zakwalifikowany jako schrony. Jak informuje Polska Agencja Prasowa, żaden z nich nie spełnia jednak wszystkich wymagań.
Eksperci rozróżniają trzy kategorie – pełnoprawne schrony, miejsca ukrycia i doraźne miejsca schronienia. Większość budowli, które mogłyby pełnić taką funkcję, powstała jeszcze w czasach zimnej wojny i nie posiada ani odpowiedniej dokumentacji, ani nowoczesnych systemów zabezpieczeń, w tym podstawowych instalacji do wymiany powietrza.
Problem skali jest widoczny od dawna. Najwyższa Izba Kontroli już wcześniej alarmowała, że w Polsce miejsca schronienia obejmują zaledwie 4 procent populacji. W praktyce oznacza to, że obrona cywilna istnieje głównie na papierze, a wielu mieszkańców nie ma pojęcia, dokąd udać się w przypadku zagrożenia.
Resort spraw wewnętrznych zapowiada zmiany i pracuje nad rozporządzeniem, które ma określić, jakie warunki będą musiały spełniać nowe obiekty przygotowywane pod kątem ochrony ludności. Podkreślono również, że środki na dokumentację i remonty są zagwarantowane, a samorządy będą mogły korzystać ze wsparcia finansowego.
Eksperci zwracają uwagę, że najbezpieczniejsze są konstrukcje żelbetowe posadowione na stabilnym gruncie i wkomponowane możliwie głęboko pod ziemią. W nowych budynkach na potrzeby obrony cywilnej będzie można adaptować piwnice i podziemne garaże, a w wielu miastach również podziemia szkół, urzędów czy kościołów.
Zgodnie z ustawą o ochronie ludności i obronie cywilnej celem jest stworzenie warunków, by co najmniej połowa mieszkańców miała zapewnione schronienie. Oznacza to konieczność przekształcenia tysięcy istniejących obiektów i stworzenia zupełnie nowych przestrzeni ochronnych, które w sytuacji kryzysowej zapewnią bezpieczeństwo obywatelom.






