W świecie nauki nie ma miejsca na przypadek, a zwłaszcza tam, gdzie eksperymenty dotykają podstawowych tajemnic Wszechświata. Wielki Zderzacz Hadronów (LHC) – największy i najpotężniejszy akcelerator cząstek elementarnych na świecie – to instalacja wymagająca nie tylko zaawansowanej wiedzy fizycznej, ale też absolutnej perfekcji inżynieryjnej. Każdy element tej gigantycznej maszyny musi być wykonany z precyzją niemal absolutną, bo od jakości wykonania zależy nie tylko wynik eksperymentów, ale i bezpieczeństwo całej konstrukcji. Właśnie w takim projekcie swoje miejsce znalazła… niewielka narzędziownia z Pomorza Zachodniego. Dawniej zlokalizowana przy ul. Heyki w Szczecinie, dziś działająca w Czepinie firma Jakuba Zacharczuka miała swój udział w budowie tego przełomowego urządzenia.
Zbudowany przez Europejską Organizację Badań Jądrowych (CERN), Wielki Zderzacz Hadronów znajduje się pod ziemią na granicy Francji i Szwajcarii. To 27-kilometrowy pierścień, w którym wiązki protonów poruszają się z prędkością zbliżoną do prędkości światła i zderzają się ze sobą, by naukowcy mogli badać fundamentalne cząstki i oddziaływania. To właśnie dzięki eksperymentom w LHC udało się potwierdzić istnienie bozonu Higgsa – cząstki odpowiedzialnej za nadawanie masy innym cząstkom.
Aby zrealizować takie badania, potrzebna jest aparatura o niewyobrażalnej dokładności. Mowa tu nie tylko o detektorach czy magnesach nadprzewodzących, ale także o dziesiątkach tysięcy elementów łączących, dystansujących, wspierających. Ich wytworzenie wymaga nie tylko wyspecjalizowanych obrabiarek, ale i ludzi z pasją i rzemieślniczą precyzją.
Precyzja z Czepina
– Gdyby ktoś mi dwadzieścia lat temu powiedział, że nasza firma będę częścią takiego projektu, pewnie bym nie uwierzył – uśmiecha się Jakub Zacharczuk, właściciel narzędziowni, która pracowała nad komponentami dla CERN. – A jednak to się wydarzyło. Zostaliśmy zaproszeni do współpracy przez podwykonawcę zaangażowanego bezpośrednio w projekt LHC. Naszym zadaniem było wykonanie kilku rodzajów bardzo wymagających elementów metalowych, które trafiły do jednego z podsystemów tej gigantycznej instalacji. Tolerancje wymiarowe sięgały setnych części milimetra, a jakość powierzchni była kontrolowana mikroskopowo – mówi Zacharczuk.
Choć warsztat w Czepinie nie wygląda jak laboratorium NASA, to jego wyposażenie i standardy pracy w niczym nie odbiegają od wymagań największych graczy przemysłu high-tech. To tutaj, przy konwencjonalnych i numerycznych obrabiarkach, powstają komponenty dla przemysłu motoryzacyjnego, lotniczego i właśnie naukowego. Każdy etap produkcji jest dokumentowany, a elementy przechodzą ścisłą kontrolę jakości.
– Dla nas to ogromne wyróżnienie, ale też potwierdzenie, że w dzisiejszym świecie liczy się nie tyle wielkość firmy, co jakość pracy i rzetelność. CERN nie wybiera podwykonawców przypadkowo. Zaufano nam, bo pokazaliśmy, że potrafimy działać zgodnie z najwyższymi międzynarodowymi standardami – dodaje właściciel firmy.
Mała skala, wielka jakość
Przypadek firmy z Czepina doskonale obrazuje, jak zmienia się paradygmat współczesnej produkcji przemysłowej. Dziś nie trzeba być globalnym koncernem, by uczestniczyć w najbardziej prestiżowych projektach technologicznych. Wystarczy dysponować know-how, doświadczeniem i umiejętnością dostosowania się do wymagań klienta.
Udział w projekcie LHC to także dowód na to, że potencjał polskich firm często bywa niedoceniany – zarówno przez samych przedsiębiorców, jak i instytucje publiczne. Tymczasem jak pokazuje przykład narzędziowni Jakuba Zacharczuka, z Pomorza Zachodniego można z powodzeniem dostarczać komponenty do najbardziej zaawansowanych instalacji badawczych na świecie.
– Nasza codzienna praca to nie tylko obróbka metali, ale też dbałość o detale, których często nie widać gołym okiem. Czasem te mikroskopijne różnice decydują o sukcesie całego projektu. W Wielkim Zderzaczu Hadronów każdy milimetr ma znaczenie. I my byliśmy częścią tej precyzyjnej układanki – podsumowuje Zacharczuk.
Historia małego warsztatu, który znalazł się w gronie wykonawców dla CERN, pokazuje, że polska myśl techniczna – choć często ukryta w niepozornych miejscach – może konkurować na światowym poziomie. A zaawansowana nauka, nawet ta na granicy zrozumienia fizyki, potrzebuje jednego: sprawdzonych ludzi, którzy potrafią robić swoją robotę dobrze.






