niedziela, 9 listopada, 2025
spot_imgspot_img
spot_img

Najpopularniejsze

Zobacz również...

Zmienią się wójtowie i burmistrzowie w wielu gminach. Dwukadencyjność zmieni polskie miejscowości

Już w 2029 roku w ponad 1,5 tys. polskich gmin zmienią się wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast. Nie będzie to jednak efekt świadomej decyzji mieszkańców przy urnach, lecz konsekwencja ustawowego ograniczenia kadencji do dwóch. W praktyce oznacza to, że niezależnie od popularności i wyników swojej pracy, obecni włodarze będą musieli ustąpić miejsca nowym osobom. Skala tej zmiany jest bezprecedensowa – to największa planowa rotacja na samorządowych stanowiskach od czasu wprowadzenia bezpośrednich wyborów.

Co ważne – a o tym nie mówi się zbyt wiele – zmiana nie dotyczy wyłącznie samych wójtów czy burmistrzów. W polskich realiach odejście gospodarza gminy często pociąga za sobą falę wymiany w urzędach, jednostkach organizacyjnych i spółkach komunalnych. Wraz z włodarzami odchodzą ich bliscy współpracownicy, dyrektorzy, kierownicy, a nierzadko także osoby zatrudnione dzięki politycznym i towarzyskim powiązaniom – członkowie rodzin, dobrzy znajomi czy partnerzy lokalnych układów. W potocznej mowie mieszkańców to po prostu „beton”, który latami cementował swoją pozycję. Dwukadencyjność dla wielu jest więc szansą na to, by ten beton wreszcie popękał.

Zwolennicy ograniczenia liczby kadencji od początku podkreślają, że polskim samorządom potrzeba „świeżej krwi” i odgórnych mechanizmów przeciwdziałających zjawiskom korupcjogennym oraz powstawaniu zamkniętych grup interesów. Ich zdaniem przepisy mają wymuszać naturalną rotację i zapobiegać sytuacjom, w których jedna osoba przez kilka kadencji (kilkanaście, a niekiedy ponad 20 lat) sprawuje władzę w gminie.

Dwukadencyjność zagrożona? PSL chce wywrócić wybory samorządowe do góry nogami

Przeciwnicy dwukadencyjności ostrzegają, że masowa wymiana władz w 2029 roku może spowodować poważny wstrząs kadrowy. Nowi włodarze będą zmuszeni budować zespoły od zera, co w obliczu kryzysów gospodarczych, rosnących kosztów utrzymania gmin i konieczności realizacji dużych projektów inwestycyjnych może spowolnić rozwój lokalnych społeczności. Szczególnie odczuwalne może to być w gminach wiejskich, gdzie w 15% przypadków od 2006 roku władzę sprawuje ten sam wójt – doświadczony, znający lokalne realia i mający rozbudowaną sieć kontaktów.

Ci sami przeciwnicy dwukadencyjności podkreślają, że wyborcy sami potrafią dokonywać zmian, kiedy uznają, że lokalny lider przestał spełniać ich oczekiwania. Warto przypomnieć, że między 2006 a 2024 rokiem odbyło się 284 referendów odwoławczych, z czego 41 zakończyło się skutecznym usunięciem włodarza. To dowód, że obecny system daje mieszkańcom realne narzędzia rozliczania swoich przedstawicieli – zarówno w wyborach, jak i w trakcie kadencji.

Z perspektywy mieszkańców dwukadencyjność ma więc dwa oblicza. Dla jednych to długo oczekiwana szansa na przewietrzenie urzędów, otwarcie drogi młodszym i ambitnym kandydatom oraz przecięcie lokalnych układów. Dla innych to niepotrzebna ingerencja w prawo wyborców do samodzielnego decydowania, kto powinien rządzić ich gminą. Jeśli lokalna społeczność jest zadowolona z pracy swojego wójta czy burmistrza, dlaczego nie mogłaby powierzać mu tej funkcji po raz trzeci, czwarty czy piąty?

Warto wskazać również na inny, często pomijany problem – dwukadencyjność zniechęca do startu w wyborach osoby aktywne w życiu publicznym. W 2024 roku w ponad 400 gminach o stanowisko wójta, burmistrza lub prezydenta miasta ubiegał się tylko jeden kandydat. To niepokojący sygnał, że ograniczenia mogą zmniejszać konkurencyjność wyborów i w efekcie wcale nie zwiększać jakości lokalnej polityki.

Pytanie o sens dwukadencyjności nie dotyczy wyłącznie personaliów – to także kwestia jakości lokalnej demokracji i przejrzystości władzy. Wieloletnie rządy tych samych osób, nawet jeśli cieszą się poparciem części mieszkańców, sprzyjają utrwalaniu się sieci wzajemnych powiązań, układów i zależności, które z czasem stają się odporne na społeczną kontrolę. Dwukadencyjność wymusza rotację, otwierając drogę nowym liderom, świeżym pomysłom i nowej energii, a także zmniejsza ryzyko powstawania lokalnych „betonów”, które blokują rozwój i zamykają dostęp do stanowisk osobom spoza kręgu władzy.

W 2029 roku polską samorządową scenę czeka największe od dekad przetasowanie – i choć będzie to duży wstrząs kadrowy, może on przynieść długofalowe korzyści. Nowi włodarze, wolni od dawnych zobowiązań i lokalnych lojalności, będą mieli szansę wprowadzać zmiany służące całej społeczności, a nie wybranym grupom. To moment, w którym gminy mogą otworzyć się na innowacje, bardziej przejrzyste zarządzanie i partnerskie relacje z mieszkańcami, zamiast trwania w układach utrwalanych latami. Dwukadencyjność, choć radykalna, może być impulsem do oczyszczenia i odmłodzenia samorządów.

Popularne Artykuły